Chiang Rai znajduje się w północnej Tajlandii nad rzeką Kok. Docieramy tu lokalnym autobusem, trasą prowadzącą przez malowniczy i górzysty teren z Chiang Mai. Jest to niewielkie miasteczko (ok. 80 tys. mieszkańców), które oferuje w swoich okolicach wiele atrakcji, m.in. wioski plemion górskich, wodospady, Biała Świątynia czy też Złoty Trójkąt słynny z uprawy opium – miejsce spotkania granic Tajlandii, Laosu i Birmy.
Po zapoznaniu się z miasteczkiem wyruszamy w nieznane na wynajętym skuterze. Na początek kierujemy się do White Temple (Biała Świątynia) – nie zawiodła naszych wyobrażeń. Jest ekstrawagancką wizją świątyni znanego i cenionego artysty Chalermdai Khostipipat, często porównywanego do samego Gaudi’ego. Nie jest to zabytek, gdyż wybudowana została w 1998 – jednak przez swoją oryginalność i niepowtarzalność ściąga tu międzynarodowe towarzystwo. I nie ma się co dziwić, jest dosłownie olśniewająca…
Następnie wybraliśmy się nad wodospad Khun Kon. Szlak prowadził przez cudowny las bambusowy, prawie cały czas w górę po glinianej, śliskiej ścieżce. Troszkę dziko w tej dżungli, zważywszy na to, że wybraliśmy się w japonkach ;)
Rozglądając się wkoło, całkiem przypadkiem trafiliśmy na uprawę ananasów… Istna magia – wiecie jak one śmiesznie rosną? Niezapomniane wrażenia z wyszukiwania kolejnych ananasów, tu malutkie, tam większe, a tu już całkiem dojrzałe, wielkie i gotowe do owocowej uczty ;)
Także tu, w okolicach Chiang Rai spełniło się moje marzenie o odwiedzeniu wioski plemienia Karen, popularnie określanych mianem “długie szyje“. Muszę przyznać, że te wioski to produkt turystyczny i nie ma to wiele wspólnego z tradycją. Niestety, skojarzenie z “ludzkim zoo” nasuwa się samo.. mimo to robi niesamowite wrażenie. Spotkaliśmy w tym miejscu nie tylko kobiety z plemienia Karen, ale także Lisu i Akha.
W samym Chiang Rai trafiliśmy na pyszny night market… w ofercie było tak wiele smakołyków, że miałam poważny problem z wyborem: co tu zjeść na kolację ;) A na scenie czas umilały klimatyczne koncerty i tańce!
I pomyśleć, że nie chciałam jechać w góry… ;)
Leave a reply