Playa Blanca to najbardziej turystyczna miejscowość na Lanzarote – istny kurort świecący i mieniący się wszelkimi możliwymi atrakcjami dla turystów spragnionych odprężenia i relaksu… I tak jak w szczycie sezonu jest tu zapewne dość tłoczno, tak w trakcie naszych odwiedzin poza sezonem było całkiem przyjemnie. Nie to żeby od razu zostawać na dłużej, ale miejsce to zdecydowanie może się podobać :)
W miasteczku kupiliśmy kilka drobnych prezentów, zrelaksowaliśmy się tuż przy promenadzie, smacznie zjedliśmy w lokalnej knajpce i dodatkowo nacieszyliśmy się piękną plażą! A teoretycznie wpadliśmy tylko na chwilę… jednak zacznijmy od początku :)
Przyjemny wiaterek i grzejące słoneczko skusiło nas na spacer po mieście – zajrzeliśmy do wielu mniejszych i większych sklepików w poszukiwaniu pamiątek dla nas i drobnych prezentów dla przyjaciół i rodziny. Spacerowaliśmy po miasteczku bez większego planu, tak po prostu wędrowaliśmy po uliczkach to w prawo to w lewo…
Z przyjemnością przespacerowaliśmy się promenadą Avenida Maritimi z rozciągającym się widokiem na sąsiednią wyspę Fuerteventura (więcej o Fuerteventura tutaj), na promy i stateczki przemieszczające się między wyspami oraz ludzi tak jak my cieszących oczy rozciągającymi się widokami. Znajdziemy tu miejsce na pamiątkowe powieszenie kłódki z wyznaniem miłości, jest malutka piaszczysta plaża Playa Dorada Beach tuż przy promenadzie i te wszystkie odcienie błękitu jakimi mieni się woda… czego chcieć więcej? ;)
W miasteczku jest mnóstwo eleganckich restauracji z pięknym widokiem, większość dość droga i nastawiona na obsługę obcokrajowców. W poszukiwaniu miejsca do jedzenia zajrzeliśmy do wielu menu, jednak mając już pojęcie o cenach na wyspie baliśmy się drogiego, turystycznego zawodu. W końcu naszym oczom ukazała się nie do końca atrakcyjna na pierwszy rzut oka knajpa o nazwie Salon Recreativo Playa Blanca, w której nie było ani jednego turysty – tak, to idealne miejsce dla nas! Oddaliśmy się w ręce kelnera, gdyż karty anglojęzycznej nie było a z samym językiem było “jako tako”, znaczy nie specjalnie ;) I tak, na stół wjechała przepyszna baranina, która dosłownie rozpływała się w ustach. Świetna sałatka z ośmiorniczki oraz dodatkowo risotto i makaron z owocami morza, mniam! I zupa kukurydziana inna niż wszystkie, które do tej pory miałam okazję spróbować…. Wszystkie dania jak na “tubylczą” knajpę przystało, bardzo dobre :)
Odwiedziliśmy jeszcze latarnię morską Faro de Pechiguera, jednak nic specjalnego w tym miejscu nie udało się nam znaleźć – no cóż, z daleko wygląda znacznie bardziej interesująco ;)
Następnie wyruszyliśmy na znaną plażę Playa de Papagayo – tu czeka na nas zdecydowanie co innego niż mini plaża w centrum miasta. Dojazd do plaży ubitą, piaszczystą drogą taki mini offroad z biletem wstępu na teren Parku Narodowego Monumento de Natural de Los Ayaches. Na miejscu duże parkingi, więc bez obaw można jechać. Piaszczyste plaże, świetne widoki rozciągające się z klifów i odrobina sportu przy schodzeniu a następnie wspinaniu się do góry – świetne miejsce na plażowy dzień relaksu :)
Pomimo, że Playa Blanca jest bardzo turystyczną miejscowością to ma fajną atmosferę i świetne plaże tuz obok – warto bez pośpiechu pokręcić się zarówno po samym miasteczku jak i jego okolicach :)
Dodatkowe informacje:
Plaża Papagayo – wjazd do Parku Narodowego 3€ za auto
Salon Recreativo Playa Blanca – Calle Dona Benvenida Martin, Playa Bianca
Więcej artykułów o Lanzarote (klik).
Leave a reply